A gdyby tak plener ślubny nie był końcem dokumentowania Waszej miłości? Przecież ślub to dopiero początek prawdziwej przygody. Z każdym dniem znacie się coraz lepiej, a uczucia zmieniają się i dojrzewają. Wasza wspólna przestrzeń zapełnia się wspomnieniami, które teraz tworzycie jako jedna drużyna.
W tej przestrzeni chcę Was odwiedzać. Dlatego dzisiaj wróciłam do Madzi i Roberta, których ślub fotografowałam w 2017 roku. Zimne, ale słoneczne wczesne popołudnie spędziliśmy w ich mieszkaniu. Tam, gdzie są najbardziej sobą, gdzie towarzyszy im zapach kawy, świeżo upieczonych przez Madzię ciasteczek i ich kocia miłość - Chia, która kradła każde ujęcie.
Doskonale czuję się utrwalając takie chwile - bez ciężkiej sukni i ograniczającego ruchy garnituru możecie zrzucić z siebie rolę Państwa Młodych, a wtedy zostają same prawdziwe uczucia. Dla tych uczuć tu jestem.
23/02/2019